czwartek, 22 maja 2014

Turnieje 4. i 5. - Down in a Hole

PoAssaultowa rzeczywistość okazała się dla mnie dosyć przytłaczająca. Brak zapału, komplikacje z każdej strony i Nurglowa zaraza zawładnęły moją osobą, nie pozwalając wejść w jakiś solidny rytm. Turniej 4. nadciągnął dosyć szybko, wiele się nie zastanawiając wymieniłem się taliami z Borinem, biorąc jego Dwarfy i grając Brodaczami chyba drugi raz w życiu.


Standardowo frekwencja była przyzwoita, aczkolwiek jedynie 5 z 10 ras miało swoich reprezentantów. Puchar zgarnął Raskoks, tuż za nim uplasował się Stach z Zieloną Zarazą, a na najniższym stopniu podium przysiadł Dashi z Imperialnymi Magami. Talię własną - Borina - znałem z widzenia, mniej więcej ogarniałem wstępnie o co kaman, zatem bez napiny, stresu i emocji usiadłem do gry. Z gier za wiele nie pamiętam, bo było to już jakiś czas temu - stąd skrótowo potraktuję poszczególne rundy.

Runda I vs Valathorn ORC 2-0
Wszystko jakoś zgrabnie podchodziło, demolki w tempo, Kazadory ze standa, urazy z łapy. Poukładane to było dosyć szczęśliwie. Szybkie gry , wzmógł się kaszel i ból chorej głowy. Idziem dalej.
takie tam.
Runda II vs Stach ORC 0-2
Tutaj na odwrót. Grając z zielonym Stachem nie zaskakuje mnie już nic. Generalnie wiadomo, jaka karta poleci za moment lub dwa. Podchodziło dość niefartownie - a to tunele się gdzieś pochowały, a to podchodziło samymi jednostkami :/ Starty chba nienajgorsze, ale dochodziła Stachowi kontra w postaci Rzygów w samą porę. Wurzzagha nie udało się ściągnąć raz i drugi - śledzie załatwiły temat - soon podpięta pod szamana książka kręciła Lobberami i wyniszczała moje siły. Nie przedłużając - w plecy. Łeb bolał coraz bardziej.

trudno zatrzymać :/
Runda III vs Szymuss SKA 1-2
Szybkie gry. Wszystkie trzy. Pierwsza dla opsa, który załatwiał temat w odpowiednim tempie. Druga dla mnie - chyba dwie urazy, mali slayerzy - wzmocnieni później tunelarzem - załatwili sprawę. W trzeciej nie wyglądało to bardzo źle, ale Szymuss ostatnim wysiłkiem przebił sie na styk - o to jedno nieszczęsne obrażenie - zabolał brak My Life'a. W następnej ja kończyłem sprawę.
wredne ścierwo.
Runda IV vs Repek EMP 2-1
Repek wspominał już o grze na forum, więc słów jedynie kilka dorzucę. Grało mi się z tym sadomasoczarodziejstwem niewygodnie. Skacze to, Loec robił hokuspokus, dyscypliny drażnią Pielgrzymowanie (choć nie zawsze:P) Udało się przebić jakoś te dwa razy, głównie za sprawą baraków chyba i wrodzonej odporności na magię. Fajne gry, ale byłem już wyraźnie zmęczony.
Czary
Runda V vs Dashi EMP 1-2
Podobna talia - w sensie czarodziejstwa - ale bez Loeca, miała za to Corba.  Grało się równie niewygodnie, Palnąłem kilka baboli, podjąłem kilka złych decyzji, na domiar wszystkiego nie podchodziło jeszcze jak bym sobie tego życzył. Poobijaliśmy się trochę i wynik sprawiedliwy. Shit happens.
Mary.
Ogólne wrażenia z gry dosyć pozytywne, brakło ogrania, trochę szczęścia - prawdopodobnie też koncentracji i spokojnej głowy :/ - kaszel niestety rezonował potężnie i najwyraźniej tych lepszych pomysłów nie usłyszałem. Można gdybać co i jakby się sprawy potoczyły - bo z Szymussem blisko, z Dashim też mogłobyć lepiej:/. Ze Stachem nie miałem złudzeń:/

Na piątym turnieju mnie nie było - tupałem po Sopockiej plaży, przy okazji szkoląc bliźnich nieopodal. Wyniki poniżej - gratsy dla Vala za perfect score! Dzisiaj kolejne spotkanie. Nie bardzo się chce.:/


updejty się pojawią za jakiś czas, trochę na głowie teraz, zatem cierpliwości.
peace

1 komentarz: