poniedziałek, 28 kwietnia 2014

Turniej 3. - PreAssaultowe pitu pitu.

W zeszły czwartek, w cieniu rzucanym przez nadchodzący turniej regionalny we Wrocławiu, rozegraliśmy kolejną odsłonę naszej ligi.


Dla niektórych była to okazja do testów przed Assaultem, które pomóc miały w podjęciu kluczowych decyzji. Stach po raz drugi z rzędu zgarnął puchar, Raskoks uplasował się na trzeciej pozycji, mi udało się wskoczyć na drugie miejsce podium, odświeżając nieco talię z krakowskiego regionalsa - zeszłoturniejowe podejście do Lizaków nie wypaliło, zatem zwrot w stronę Niemców wydał się najrozsądniejszą opcją.
Za Sigmara!
Mimo nieco uboższej niż zazwyczaj frekwencji, turniej bardzo na propsie - techy latające nad polami bitew przyprawiały o zawrót głowy ;) - walki były ciekawe i wymagające.

Runda I vs Keil CHA 2-0
Na początku był Chaos. Keilowy. Lekki początkowy przestrach w moich szeregach nie zdołał się rozprzestrzenić w dalszej części gry. Żelazna dyscyplina narzucona przez Wielkiego Teogonistę pomogła skutecznie przeciwstawić się Mrocznym Bogom i, przy dobrych startach, opanować tę część Starego Świata. Bohaterskie działania imperialnych oddziałów prowadzonych pod sztandarem Ludwinia przyniosły podwójne zwycięstwo, trzeba jednak oddać, że starty przeciwnika były dalekie od ideału, co znacznie ułatwiło moje zadanie.

Smutek(?) Archaona.
Runda II vs Wilkoo DWA 1-0
Średnio bywa z brodaczami. Ekonomicznym potencjałem przerastają nas w początkowej fazie, w późniejszym etapie również potrafią wysypać się za grosze. Tym razem pierwsza gra trwała kosmiczną ilość czasu, i na drugą zostało chyba z 10 minut. Gra trwała i trwała, bo Wilkoo trochę się zastanawiał nad swymi zagraniami, i ja też dorzucałem swoje trzy szylingi psując mu szyki jak tylko było można. Nadejście Volkmara, w dość wczesnej fazie gry, pozwoliło na żonglowanie jednostkami, przy jednoczesnej blokadzie standa z devkowych odpadów. Musiałem się trochę napocić, żeby brodacze nie pogrzebały swoich uraz w moim grobie, ale udawało się wyjść obronną ręką  z tego zamieszania. Valaya trochę opóźniła nieuniknione, niemniej Victoria była po naszej stronie. Gra druga to znacznie lepszy start Wilka, ale Called Backi i Błogosławieni Sigmara przyhamowały agresję Dawi. W drugim tempie udało się umocnić, i szala raczej przychylała się na moją korzyść. Czas zakończył pojedynek.

Zagniewani młodociani :)
Runda III vs Raskoks DE 2-0
Walki z Liderem zawsze na propsie. Miałem świadomość tego, że moja talia powinna sobie w miarę dobrze radzić z Mrocznymi Raskoksa - nijaka kontrola supportów u opsa pozwala chronić moje jednostki dość skutecznie, przy założeniu, że kościoły pojawią się odpowiednio wcześnie. Generalnie podchodziło dobrze - Rodriki i machanie jednostkami wroga, sprawiało przyjemność, Kulty trochę przeszkadzały, ale udało się zażegnać niebezpieczeńśtwo. Recon in Force z Volkmarem dają spokój ducha - zazwyczaj - jeśli chodzi o przewijanie. Chytre Baby z Radomia wiele nie zdziałały i poszło wszystko po naszej myśli.

Pff.. ;)
Runda IV vs Stach ORC 0-2
Ten układ powtarza się co jakiś czas. Ja na niebiesko, Stach na zielono. Wynik zazwyczaj mocno słaby dla mnie. W sumie szybkie bęcki. Słabe moje starty i dobre dojścia Stacha zrobiły swoje. Skill opsa umożliwia mu wyjście z najciemniejszej doliny, a Wurzzagh jest w tej dolinie biggest mothafucka. W razie czego, rzygnie kiedy należy:/ W jednej z gier nie miałem nic do powiedzenia, w drugiej walnąłem babola pozwalając Stachowi zebrać gotówkę z raidera. W sam raz na przyszłoturowe Śledzie. Shit happens, jak mawiają w Albionie.

Headache gwarantowany :/
Runda V vs Valathorn LIZ 2-0
Z Jaszczuroludźmi bywa różnie. A kiedy pozwolisz im się rozwinąć - zwyczajnie źle. Do tego jednak nie doszło. Przerzucaliśmy spoilsy ze strony na stronę do momentu dojścia Rodrików, co zakończyło upuszczanie mojej krwi. Później udawało się złapać ekonomiczną przewagę, w której machanie jednostkami opsa przy Diecezjach w grze, a Dyscyplinach na ręce zapewniało psychiczny komfort. Po wejściu Volkmara sytuacja stawała się dla Lustriańskich zastępów niewygodna i zwycięstwo wpadało w moje ręce. Fajne, ciekawe gry, sporo kombinowania i zarządzania ryzykiem;)

Dziki kraj.
Tyle z czwartkowego turnieju. Wynik - jak dla mnie - boski. Dzięki wszystkim za grę! Skuteczność talii w grze z mocnymi graczami po drugiej stronie stołu, rokowała sympatyczną wycieczkę do Breslau. Ale o tym w następnym wpisie.
peace

środa, 23 kwietnia 2014

Turniej 2. - Even Steven

Przedświąteczne spotkanie turniejowe od jakiegoś czasu już za nami. Jajeczna atmosfera zrobiła swoje i rozluźnienie wkradło się w szeregi skutkując nieco zmniejszoną frekwencją.


Czołowa czwórka zakończyła spotkanie z podobnym wynikiem 3-1-1, a ostateczne rozstrzygnięcie zależało od Bucholców.

Zielone na wierzchu ;)
 Stach skutecznie strollował program Morphine'a i zagarnął galaktyczny puchar, Raskoks z Borinem dopełnili kompletu na podium. Sporo  brodatych zastępów i przedstawicieli zielonoskórych zdominowało turniej, który różnorodnością nie grzeszył :P

Ja zabrałem na tę wiejską zabawę chłopaków z Lustrii, którym do szczęścia wiele nie trzeba, może poza czasem, żeby się rozkręcić nieco skuteczniej.

Breslau w ten weekend!
 W kontekście zbliżającego się Assaulta, rozegranie turnieju Lizardmenami miało rozstrzygnąć czym się do Wrocławia wybiorę - i chyba udało się podjąć decyzję. Nie Lizardmenami. ;)
Z racji tego, że kitranie techów przed Regionalsem jest zwyczajową praktyką, opis będzie  zdawkowy i na  poziomie odpowiednio ogólnym:)

Runda I vs Raskoks DE 0-2
Ech, no dupa blada. Nie podchodziło tak jak miało:/ Opsowi z kolei udało się przełamać w odpowiednim momencie dzikość moich minionów i temat został zamknięty w dosyć wyraźnym stylu. Do sukcesu zabrakło kart na ręce, choć znając życie, jeszcze kilka innych czynników miało tu znaczenie.

Hadzia!..
Runda II vs Valathorn HE 1-1
Ślepiec z Ulthuanu poradził sobie w grze pierwszej, choć nie bez problemów. Zajęło to niestety sporo czasu i mimo odpowiedniego łomotu spuszczonego w grze drugiej, na trzecią czasu już nie starczyło.  Burza indorectów nie była taka straszna, bo pozwalała na równoczesne skontrolowanie opsa. W odpowiednich momentach zabrakło Demolki/Zagłady Miast. Peszek. Life goes on.
I see you!
Runda III vs Drumdaar DWA 0-2
Brodaty Drumdaar w wysokiej, przedregionalnej formie. Eko krasnoludzkie robi swoje, a toughness przeszkadza w byciu dzikusem. Szybki łomot i czas na szluga. Nie bardzo było się z czego odwinąć.

Ready to go.
Runda IV vs Mielona ORC 2-1
Ok. Zielonych tak bardzo się nie boję. Jest opcja, żeby dziadostwo przykontrolować, umiejka stolicy robi swoje, Legenda w razie potrzeby spuszcza łomot omijając rzygopodobne przeszkody. Trochę przeszkadzała Horda, szybki napór robił mimo wszystko presję, ale udało się przyciąć wrogi dociąg i eliminować zagrożenia w pozostałych dwóch grach.

Okołoświąteczne predykcje?
Runda V vs Wilkoo DWA 1-1
Ech. Pierwsza gra to krasnoludzkie porno, niby jakiś tam opór zorganizowałem, ale wyżej dupy nie podskoczysz. trwało to nieszczęśnie długo i choć grę drugą udało się zamknąć w dość szybkiym rytmie, na trzecią czasu już nie starczyło. Szkoda - niby zaczęliśmy i wszystko szło w dobrą stronę, ale czas jest nieubłagany.

Małe szkodniki.
Jutro kolejny turniej i chyba ostateczne już przetarcie przedregionalne. Wpis pojawi się pewnie już poAssaultowo, żeby nikomu krzywdy nie robić:)
Do zobaczenia we Wrocławiu!

sobota, 12 kwietnia 2014

Cataclysmic Interlude / Start X Ligi Krakowskiej / Dark Times

Zeszłotygodniowo wpisu nie było, zatem dzisiaj nadrabiam zaległości sięgając pamięcią do międzyligowej przerwy i przy okazji odnosząc się do czwartkowego turnieju inaugurującego.

Korzystając z chwili oddechu między kolejnymi edycjami ligi, spotkaliśmy się, żeby rozegrać odwlekany od niepamiętnych czasów turniej w trybie wieloosobowym. Pomimo ogólnego rozluźnienia, na miejscu stawiło się 11 graczy, formując tym samym dwa czteroosobowe i jeden trzyosobowy stolik. Skorzystaliśmy, ze sprawdzonego na krakowskim regio systemu punktacji, w którym każdy zdobyty punkt dominacji odgrywa znaczenie, a zwycięzcy premiowani są dodatkowym bonusem. Inna lista restrykcji dla tego trybu i specyfika Kataklizmu zaowocowały szeregiem ciekawych talii zawierających karty, których nie ogląda się zazwyczaj na turniejowych stołach.

pac, pac.
Do pierwszego sukcesu w multiplayerowych zmaganiach doprowadził swoich Brodaczy Wilkoo, w ostatniej (czwartej rundzie) zgarniając 14 punktów i ogrywając weteranów sceny - Repka, Raskoksa i Dashiego. Ich postawa zawiodła mnie strasznie (;-)), bo tym samym pozbawili mnie pierwszego miejsca. Skończyłem zmagania na miejscu drugim, wyprzedzając nieznacznie Stacha i Repka. Chaosowa talia, którą grałem to wariacja tej z Trofeum Mareela, delikatne zmiany wyszły na plus, szkoda, że nie udało się zgarnąć całej puli - ale gratulacje dla Adama za brak litości dla opsów:P


Ten atrakcyjny, z różnych względów :), turniej wypełnił nam metafizyczną szczelinę międzyligową. W ostatni czwartek z kolei rozpoczęliśmy jubileuszową, dziesiątą już!!! edycję Ligi Krakowskiej. Tym razem nasze zmagania będą nieco krótsze - 10 turniejów w 10. lidze powinno wystarczyć, by zapewnić nam sporo rozrywki.

Na inaugurację stawiło się 16 graczy, z bojowym nastawieniem i oczekiwaniami sukcesu i wiecznej chwały :P Nie wiem ilu wyszło zadowolonych, ale pewne jest, że Raskoks z Keilem są wciąż w wysokiej formie;)


Stach przysiadł na najniższym miejscu podium, wyprzedzając bucholcami Drumdaara. Spora różnorodność talii, i testowanie towaru przed nadchodzącym Assaultem dały o sobie znać - część eksperymentów wypaliła, część zupełnie nie. Patrząc na wyniki można się przekonać, jaką imbą były Mroczniaki przed Faqiem 3.0 - teraz też radzą sobie wcale nieźle:) Zwyczajowa już przewaga destro na turnieju nikogo chyba nie zaskoczyła, niemniej podwójne Lizardmeny - Valathorna i Lupa - na propsie. Zabrakło tych "dobrych" elfów, może ktoś się zdecyduje na nie następnym razem.

Nie chciało mi się składać nic nowego na turniej, więc zabrałem Imperium - skaczące, dość standardowe. Z KF i infiltracją, Corbem, Chosenami i restrykcyjnym Rodrikiem. Z nowości dorzuciłem Schwarzheima - bo nie boli już experience, a chłopak, mimo, że nie jest bohaterem, to radzi sobie z presją całkiem nieżle. W GW to SchwarzheLm  - ale skoro na karcie jest "heim" to trza znieść zniewagę dzielnie. Ludwinio potrafi przypieprzyć, a jak go jeszcze gdzieś podwieziemy taksą, to już w ogóle jest fajny chłopak.

W mordę może dać.

Runda I vs Repek DWA 1 - 1
Na forumową odezwę Repka odpowiedziało już kilku graczy. Jako pierwszy w ogień poszedł deck Germanusa, o którym pilotujący wspominał już na forum. Dwarfy denerwują. Ekonomia jest nadal pasiona, jak do tego wszystkiego podszedł jeszcze Mag Loeace z pierdylionem Questów to  życie stało się trudniejsze niż zwykle. Pierwsza gra od samego początku pod górkę, w zasadzie do samiuśkiego końca. W drugiej podeszło już jakoś lepiej, udało się powstrzymać nieco zapędy opsa, Corb zablokował Maga Loeca, Rodriki zakopali Tunele. Przyszedł Cesarz z ekipą i udało się spalić opsa jak należy. Zostały trzy minuty - remis.

Mag Loeca - w 2. rzędzie, 4. od lewej.
Runda II vs Raskoks DE 0 - 1
Dżizas. Lubię grać z Raskoksem. Seriously. Ale jakoś nie mam szczęścia w tych grach. W pierwszej biorę mulligana, bo łapa niewyraźna. Na nowej startowej ręce jedyną kartą, która może wejść jest Pluton - za 3. Wiem (I got a feeling),  że na jego łapie pewnie siedzi Korsarz, pytanie tylko czy jest też Ofiara. Byli. W drugiej turze zapinam Ukrytego Agenta, który się właśnie pojawił - za 2. No szfook. Myślałem, że już po wszystkim, ale jednak udało się nieco odbić. Fakt, że dyscypliny nie podchodziły i generalnie było słabo z tajmngiem. Niemniej Raskoks jedzie w Questa, uruchamia Arkę i sam się przewija mimochodem. Niestety doszedł mu w kluczowym momencie Slave Pen, a mój Rodrik był trzecią kartą od końca. Przewinąłem się, Raskoks został chyba na 3, 4 kartach. Gra druga - Raskoks po przewinięciu mojej talii zauważa, że nie mam Vereny w decku. Mhm. Ładnie się rozbudował jakieś devki w Kingdomie, Ja coś tam wystawiam i zagrywam Verenę, którą skitrałem w poprzedniej grze w devce ;) In Your Face! Wszystko chodzi dobrze, Rodriki devkują wroga i zostaje mu sama stolica. Chcę mu w końcu dać popalić i gwałci mnie czas. W sensie - już minął. Szfook. Jakoś nie ogarnąłem tego wcześniej - chyba za fajnie się grało ;)

Nowy-Stary Lider
Runda III vs Yotanka UND 2 - 0
Zeźliła mnie ta sytuacja, bo najpierw remis, potem w plecy - i czasu wiecznie brakuje. Yotanka mojego rozeźlenia niestety musiał doświadczyć, bo poganiałem go w zasadzie cały czas. Ładnie jechał mnie Batsami, w każdej grze palił jedną strefę z kawałkiem. Ale Inwokacje go zawiodły na 5 razy nie trafiając żadnej jednostki. Udało się przyjąć na klatę tęgie lanie, pozwalając w międzyczasie zawinąć się batsom pod spód decku. Potem Ludwinio z Panterami, tu i tam Infiltracja, czasem Wilhelm. KF zarządzał, Imperium wzrastało w sile. Do przodu - z problemami. @Yotanka - sorry mate za poganianie - jestem gotowy grać z szachowym budzikiem. Any time :)

Coraz mocniejsi.
 Runda IV vs Szymuss CHA 1 - 2
Ech.. Szymuss zaczyna. Fajnie podeszło - przykontrolowałem; dyscyplina zadziałała w odpowiednim momencie na bombę i udało się rozwinąć. Jak już byłem rozwinięty, to nie ma bata. Pierwsza gra do przodu, nadspodziewanie łatwo. I zaczęły się schody - starty równie gówniane jak w pierwszej grze z Raskoksem, jedna, dwie karty, dyscypliny gdzieś schowane. W drugiej udało się jeszcze odbić od dna, ale unleash dopełnił dzieła zniszczenia. W trzeciej w zasadzie cały czas dwa tempa za opsem, któremu w drugiej turze na stół wylazł Skarbrand. Witki opadły patrząc na moją rękę. Ja jednostka - seedsy, jakiś support, najpierw po jednostce, potem z Raiding Campsów. Jedna wielka machloja:) a nawet Inkruzji nie obejrzałem:) Gratsy mate!.

Krew dla boga krwi!
Runda V vs Susa EMP 2 - 1
Oho! mirror - jakoś to będzie. No i pewnie by było gdyby nie to, że w pierwszej grze najpierw Gaje z Długą Zimą osłabiły mnie totalnie, potem jakieś leśne pomioty zorganizowały festyn z dzierzbami, a Ostlandzcy miecznicy przynieśli w zębach wyrok ze świątyni Vereny. Verenę dostałem jeszcze chyba kilka razy na twarz. Nic to:/ Trza było zakasać rękawy, napluć włapy jak bochny chleba i wziąć się do roboty. Robota wyglądała rozsądnie - trzymanie na 3 zasobach, i likwidowanie wszelkich możliwych zagrożeń. Nie udzielaliśmy azylu chłopcom i dziewczętom z lasu, a KF wysyłał szwadrony śmierci, które zmiękczały opór. Udało się spalić w dwóch kolejnych grach, choć w drugiej, jeśli pamiętam dobrze, były momenty "na krawędzi". Uff. Dzięki Susa!
Daj kasę!

Dzięki wszystkim za ten turniej choć dla mnie był dosyć średniawy - czyli 2-1-2. Talia niby grała, ale żal straconych przez czas możliwości. Bo mogłobyć lepiej, bez dwóch zdań. Ludwinio - na propsie. Stary dziad sprawdza się w ofensie i defensie, nadto trzy młoty w eko są zawsze na propsie. Było trochę błędów, i daremnych dojść na łapę po mulliganie. Popracujemy nad tym. peace
ps. updejty tabelsonów jakoś soon się pojawią.