sobota, 12 kwietnia 2014

Cataclysmic Interlude / Start X Ligi Krakowskiej / Dark Times

Zeszłotygodniowo wpisu nie było, zatem dzisiaj nadrabiam zaległości sięgając pamięcią do międzyligowej przerwy i przy okazji odnosząc się do czwartkowego turnieju inaugurującego.

Korzystając z chwili oddechu między kolejnymi edycjami ligi, spotkaliśmy się, żeby rozegrać odwlekany od niepamiętnych czasów turniej w trybie wieloosobowym. Pomimo ogólnego rozluźnienia, na miejscu stawiło się 11 graczy, formując tym samym dwa czteroosobowe i jeden trzyosobowy stolik. Skorzystaliśmy, ze sprawdzonego na krakowskim regio systemu punktacji, w którym każdy zdobyty punkt dominacji odgrywa znaczenie, a zwycięzcy premiowani są dodatkowym bonusem. Inna lista restrykcji dla tego trybu i specyfika Kataklizmu zaowocowały szeregiem ciekawych talii zawierających karty, których nie ogląda się zazwyczaj na turniejowych stołach.

pac, pac.
Do pierwszego sukcesu w multiplayerowych zmaganiach doprowadził swoich Brodaczy Wilkoo, w ostatniej (czwartej rundzie) zgarniając 14 punktów i ogrywając weteranów sceny - Repka, Raskoksa i Dashiego. Ich postawa zawiodła mnie strasznie (;-)), bo tym samym pozbawili mnie pierwszego miejsca. Skończyłem zmagania na miejscu drugim, wyprzedzając nieznacznie Stacha i Repka. Chaosowa talia, którą grałem to wariacja tej z Trofeum Mareela, delikatne zmiany wyszły na plus, szkoda, że nie udało się zgarnąć całej puli - ale gratulacje dla Adama za brak litości dla opsów:P


Ten atrakcyjny, z różnych względów :), turniej wypełnił nam metafizyczną szczelinę międzyligową. W ostatni czwartek z kolei rozpoczęliśmy jubileuszową, dziesiątą już!!! edycję Ligi Krakowskiej. Tym razem nasze zmagania będą nieco krótsze - 10 turniejów w 10. lidze powinno wystarczyć, by zapewnić nam sporo rozrywki.

Na inaugurację stawiło się 16 graczy, z bojowym nastawieniem i oczekiwaniami sukcesu i wiecznej chwały :P Nie wiem ilu wyszło zadowolonych, ale pewne jest, że Raskoks z Keilem są wciąż w wysokiej formie;)


Stach przysiadł na najniższym miejscu podium, wyprzedzając bucholcami Drumdaara. Spora różnorodność talii, i testowanie towaru przed nadchodzącym Assaultem dały o sobie znać - część eksperymentów wypaliła, część zupełnie nie. Patrząc na wyniki można się przekonać, jaką imbą były Mroczniaki przed Faqiem 3.0 - teraz też radzą sobie wcale nieźle:) Zwyczajowa już przewaga destro na turnieju nikogo chyba nie zaskoczyła, niemniej podwójne Lizardmeny - Valathorna i Lupa - na propsie. Zabrakło tych "dobrych" elfów, może ktoś się zdecyduje na nie następnym razem.

Nie chciało mi się składać nic nowego na turniej, więc zabrałem Imperium - skaczące, dość standardowe. Z KF i infiltracją, Corbem, Chosenami i restrykcyjnym Rodrikiem. Z nowości dorzuciłem Schwarzheima - bo nie boli już experience, a chłopak, mimo, że nie jest bohaterem, to radzi sobie z presją całkiem nieżle. W GW to SchwarzheLm  - ale skoro na karcie jest "heim" to trza znieść zniewagę dzielnie. Ludwinio potrafi przypieprzyć, a jak go jeszcze gdzieś podwieziemy taksą, to już w ogóle jest fajny chłopak.

W mordę może dać.

Runda I vs Repek DWA 1 - 1
Na forumową odezwę Repka odpowiedziało już kilku graczy. Jako pierwszy w ogień poszedł deck Germanusa, o którym pilotujący wspominał już na forum. Dwarfy denerwują. Ekonomia jest nadal pasiona, jak do tego wszystkiego podszedł jeszcze Mag Loeace z pierdylionem Questów to  życie stało się trudniejsze niż zwykle. Pierwsza gra od samego początku pod górkę, w zasadzie do samiuśkiego końca. W drugiej podeszło już jakoś lepiej, udało się powstrzymać nieco zapędy opsa, Corb zablokował Maga Loeca, Rodriki zakopali Tunele. Przyszedł Cesarz z ekipą i udało się spalić opsa jak należy. Zostały trzy minuty - remis.

Mag Loeca - w 2. rzędzie, 4. od lewej.
Runda II vs Raskoks DE 0 - 1
Dżizas. Lubię grać z Raskoksem. Seriously. Ale jakoś nie mam szczęścia w tych grach. W pierwszej biorę mulligana, bo łapa niewyraźna. Na nowej startowej ręce jedyną kartą, która może wejść jest Pluton - za 3. Wiem (I got a feeling),  że na jego łapie pewnie siedzi Korsarz, pytanie tylko czy jest też Ofiara. Byli. W drugiej turze zapinam Ukrytego Agenta, który się właśnie pojawił - za 2. No szfook. Myślałem, że już po wszystkim, ale jednak udało się nieco odbić. Fakt, że dyscypliny nie podchodziły i generalnie było słabo z tajmngiem. Niemniej Raskoks jedzie w Questa, uruchamia Arkę i sam się przewija mimochodem. Niestety doszedł mu w kluczowym momencie Slave Pen, a mój Rodrik był trzecią kartą od końca. Przewinąłem się, Raskoks został chyba na 3, 4 kartach. Gra druga - Raskoks po przewinięciu mojej talii zauważa, że nie mam Vereny w decku. Mhm. Ładnie się rozbudował jakieś devki w Kingdomie, Ja coś tam wystawiam i zagrywam Verenę, którą skitrałem w poprzedniej grze w devce ;) In Your Face! Wszystko chodzi dobrze, Rodriki devkują wroga i zostaje mu sama stolica. Chcę mu w końcu dać popalić i gwałci mnie czas. W sensie - już minął. Szfook. Jakoś nie ogarnąłem tego wcześniej - chyba za fajnie się grało ;)

Nowy-Stary Lider
Runda III vs Yotanka UND 2 - 0
Zeźliła mnie ta sytuacja, bo najpierw remis, potem w plecy - i czasu wiecznie brakuje. Yotanka mojego rozeźlenia niestety musiał doświadczyć, bo poganiałem go w zasadzie cały czas. Ładnie jechał mnie Batsami, w każdej grze palił jedną strefę z kawałkiem. Ale Inwokacje go zawiodły na 5 razy nie trafiając żadnej jednostki. Udało się przyjąć na klatę tęgie lanie, pozwalając w międzyczasie zawinąć się batsom pod spód decku. Potem Ludwinio z Panterami, tu i tam Infiltracja, czasem Wilhelm. KF zarządzał, Imperium wzrastało w sile. Do przodu - z problemami. @Yotanka - sorry mate za poganianie - jestem gotowy grać z szachowym budzikiem. Any time :)

Coraz mocniejsi.
 Runda IV vs Szymuss CHA 1 - 2
Ech.. Szymuss zaczyna. Fajnie podeszło - przykontrolowałem; dyscyplina zadziałała w odpowiednim momencie na bombę i udało się rozwinąć. Jak już byłem rozwinięty, to nie ma bata. Pierwsza gra do przodu, nadspodziewanie łatwo. I zaczęły się schody - starty równie gówniane jak w pierwszej grze z Raskoksem, jedna, dwie karty, dyscypliny gdzieś schowane. W drugiej udało się jeszcze odbić od dna, ale unleash dopełnił dzieła zniszczenia. W trzeciej w zasadzie cały czas dwa tempa za opsem, któremu w drugiej turze na stół wylazł Skarbrand. Witki opadły patrząc na moją rękę. Ja jednostka - seedsy, jakiś support, najpierw po jednostce, potem z Raiding Campsów. Jedna wielka machloja:) a nawet Inkruzji nie obejrzałem:) Gratsy mate!.

Krew dla boga krwi!
Runda V vs Susa EMP 2 - 1
Oho! mirror - jakoś to będzie. No i pewnie by było gdyby nie to, że w pierwszej grze najpierw Gaje z Długą Zimą osłabiły mnie totalnie, potem jakieś leśne pomioty zorganizowały festyn z dzierzbami, a Ostlandzcy miecznicy przynieśli w zębach wyrok ze świątyni Vereny. Verenę dostałem jeszcze chyba kilka razy na twarz. Nic to:/ Trza było zakasać rękawy, napluć włapy jak bochny chleba i wziąć się do roboty. Robota wyglądała rozsądnie - trzymanie na 3 zasobach, i likwidowanie wszelkich możliwych zagrożeń. Nie udzielaliśmy azylu chłopcom i dziewczętom z lasu, a KF wysyłał szwadrony śmierci, które zmiękczały opór. Udało się spalić w dwóch kolejnych grach, choć w drugiej, jeśli pamiętam dobrze, były momenty "na krawędzi". Uff. Dzięki Susa!
Daj kasę!

Dzięki wszystkim za ten turniej choć dla mnie był dosyć średniawy - czyli 2-1-2. Talia niby grała, ale żal straconych przez czas możliwości. Bo mogłobyć lepiej, bez dwóch zdań. Ludwinio - na propsie. Stary dziad sprawdza się w ofensie i defensie, nadto trzy młoty w eko są zawsze na propsie. Było trochę błędów, i daremnych dojść na łapę po mulliganie. Popracujemy nad tym. peace
ps. updejty tabelsonów jakoś soon się pojawią.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz