niedziela, 20 lipca 2014

Mood for Trouble - Podsumowanie X Ligi Krakowskiej + Turnieje 9. i 10.

Czas płynie nieubłaganie, dni przeciekają między palcami, a ja nie mogę się zebrać za podsumowanie ostatniej ligi inwazyjnej w Krakowie.W związku z tym, że muszę emigrować na chwilę z kraju, a sklecenie tego postu przeciągało się niemiłosiernie, nie będę przeciągał tematu. Może któregoś z pozostałych autorów nadejdzie ochota na pisemne refleksje i podsumowanie ligowe.

 Rozegraliśmy w czerwcu dwa finalne turnieje, które pomimo nienajwyższej frekwencji dostarczyły sporo emocji i wrażeń. Zagrałem na nich discardującymi Mroczniakami i Leśnymi Elfami z Ukrytym Gajem i kontrolą devek. Tych ostatnich zrobiło mi się zwyczajnie żal - nikt wcześniej po nie nie sięgnął, i pomimo kompletnych klap jakie zaliczały - zazwyczaj - na turniejach lokalnych i regionalnych w kraju nad Wisłą, wciąż w tym lesie drzemie niewykorzystany potencjał. Szczęśliwie się złożyło, że Chaośników tego dnia (na ostatni turniej) nie dowiozło do Hexa, i mimo niewielkich potknięć i BYE'a  udało się zrobić przyzwoity wynik.

Samo poturniejowe spotkanie integracyjne w Hexie - jak zawsze na propsie - raz jeszcze wielkie dzieki ziomalki i ziomy za koszulkę :) miło się zrobiło. really.


W zakończonej lidze przyjęliśmy nieco inne niż dotychczas rozwiązanie - mianowicie na końcowy wynik danego gracza składały się wyniki jego ośmiu najlepszych występów (z dziesięciu) - miało to nieco wyrównać szanse osób, których życiowe zobowiązania pozbawiają od czasu do czasu możliwości partycypowania w turniejowych zmaganiach. wiadomo. życie chłoszcze.. seriously.

There can be only one.
Ligę wygrał Raskoks - o czym wiedzieliśmy już jakiś czas temu:) ale wciąż grało się dobrze i z dużym funem. Stach z Drumdaarem dopełnili kompletu na podium. Mi udało się skończyć tuż za nimi. Strange things can happen in this grim and perilous world.


Dla porządku i spokojnego sumienia wrzucam również nasze standardowe tabelsony - obejmujące wszystkie 10 turniejów, i nieco więcej detali.



Przedwakacyjne miesiące zazwyczaj wiążą się z innymi zobowiązaniami, stąd frekwencja nieco nam spadła. Średnio na każdy z dziesięciu turniejów stawiało się 12,1 zawodnika. Wynik może nie najwyższy, ale z pewnością przyzwoity w kontekście "Zmierzchu Inwazji". Nie brakowało zaciętych starć, ciekawych decków i trashtalku - każdy mógł znaleźć zatem coś dla siebie. W międzyczasie zaliczyliśmy solidny wyjazd na Wrocławski Assault (o którym pisałem już wcześniej) - okazji do nagrania się nie zabrakło. O tym jak wyrównana stała się nasza liga, jak trudno znaleźć w tym gronie graczy "nie do pokonania", najlepiej świadczy fakt, że aż siedmiu różnych graczy zapisało na swym koncie turniejowe zwycięstwo. Refleksja się nasuwa nieubłagana, że FFG przetrąciło kręgosłup czemuś sympatycznemu. Ale mieli swoje powody, well. F*ck 'em.


 Różnorodność jakaś tam była, choć stare rasy niezmiennie były najpopularniejsze. Stosunkowo najmniej popularne ze starej gromadki były elfy, a największym wzięciem cieszyła się zielona hołota - co pewnie można przypisać też korzystnym dla nich Faqowym regulacjom. Z ras neutralnych skavenom już się zbytnio nie chciało drążyć tuneli, roznosić zarazę i plugawić - kilka występów bez większego przekonania nie odcisnęło większego piętna na tej lidze. Nieumarli radzili sobie nieznacznie lepiej - przynajmniej jeśli chodzi o skuteczność i średnią zdobytych punktów.

Lizardmeni zebrali się w sobie i wpadli w odwiedziny z dalekiej Lustrii - imprezy były dla nich jednak nieszczególnie udane. Drewniaki pojawiły się raz - na ostatnim turnieju - przy sprzyjających okolicznościach (o których wspomniałem wyżej) udało się zrobić dobry wynik, który jednak nie zmienia ich pozycji w szeregu ras. Mroczniaki nieco na przedzie pod względem skuteczności, różnice jednak były nieznaczne. Same old, same old.




Achievementy na koniec ligi wypada przydzielić, w związku z presją czasową i innymi tematami, nie jestem w stanie ich wszystkich przypisać aktualnie. Ograniczę się zatem jedynie do tych odnoszących się do rasowej skuteczności.







Stach konsekwentnie tłukł nas na zielono. Szacunek. Survival Nida w porównaniu z Wurzzaghiem to przedszkole.










Mroczny Raskoks nie sprawił wielu niespodzianek. Równa forma i niechęć do przegrywania. Damn it.










Chaos przyjeżdżał z Kielc. Splugawione niemal wszystko. To nie łomżing. Gratsy dla Keila.










What is dead may never die. Zwłaszcza jeśli dowodzi Drumdaar. Jużalnie ciekawe decki i tricky shit. Propsy.










FAQowa deratyzacja  zmniejszyła nieco szczurzą atrakcyjność, mimo to Susa była najskuteczniejsza w całej hordzie.










Za Karla-Franza i Imperium! Reiksmarszałek Dashi sprawnie kierował swymi oddziałami. Żelazna dyscyplina i party z czarodziejami mocno dawały się we znaki przeciwnikom ;)









Do Krakowa docierały od czasu do czasu również oddziały z Ulthuanu, a Repek z Drumdaarem prezentowali się równie imponująco jak Tyrion z Teclisem. Sztandar do podziału na dwóch. Jakoś sobie poradzą :P








Upór i nieustępliwość, broda prawie po kolana. Wilkoo dzielnie machał toporem i młotem. Karak Krk w dobrych rękach.










All this gold and scales... Goście z Lustrii najlepiej radzili sobie pod przywództwem Valathorna.










Z lasy wyszli tylko raz. Skuteczni w boju jak Pieńkowa Baba z Twin Peaks'a. Byłem bezkonkurencyjny. Dosłownie, niestety:/






Liga zkończyła się jakiś czas temu i póki co cisza. Inwazja pewnie odżyje jakiś czas przed empekami, trza będzie się ogarnąć, poskładać decki i ruszyć w bój. Mimo nadciągającego Conquestu i stwierdzenia przez warhammerowych znachorów zgonu Inwazji myślę, że jakąś chwilę jeszcze w nią pogramy. Ta gra dostarcza nadal sporej ilości możliwości - zarówno jeśli chodzi o deckbuilding jak i różnorodne formaty. Highlander, kataklizm, drużynówka i co tam jeszcze przyjdzie do głowy. Poradzimy sobie jeszcze przez jakiś czas, zanim Podbój dojrzeje.

W międzyczasie - pozdro dla wszystkich. I widzim się na empekach początkiem września.
peace




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz