Blisko dwa miesiące minęły od ostatniego posta. Wakacyjna posucha karciankowa, nieodłącznie związana wyjazdami i niesprzyjającymi okolicznościami, została przerwana podczas ostatniego weekendu. Otwarte Mistrzostwa Polski w Warhammera: Inwazję , które odbyły się w ramach kolejnej edycji Galaktikonu, przyciągnęły ponad czterdziestoosobową grupę tych, którzy zapragnęli, być może po raz ostatni już, stanąć do walki o tytuł mistrza kraju w grze, której śmierć ogłoszono już jakiś czas temu.Później mówiono, że człowiek ten nadjechał od Północy od bramy Gdańskiej. Szedł pieszo, kurczowo ściskając wypchany plecak. Było późne popołudnie i kramy powroźników i rymarzy były już zamknięte, a uliczka pusta. Było ciepło, a człowiek ten miał na głowie niebieską czapkę z daszkiem. Zwracał uwagę.(Fragment zaczerpnięty z opowiadania "Wiedźmin" A. Sapkowskiego)
Zatrzymał się przed Gospodą "Retro Narakort", postał chwilę, posłuchał gwaru głosów. Gospoda, jak zwykle o tej porze, była pełna ludzi.
Nieznajomy nie wszedł do "Retro Narakortu". Powlókł plecak dalej, w dół uliczki. Tam była druga karczma, mniejsza, nazywała się "Pod Drumdaarem". Tu było pusto. Karczma nie miała najlepszej sławy.
Karczmarz uniósł głowę znad beczki kiszonych ogórków i zmierzył gościa wzrokiem. Obcy, ciągle w czapce, stał przed szynkwasem sztywno, nieruchomo, milczał.
- Co poda.
- Wody - rzekł nieznajomy. Głos miał nieprzyjemny. - Przyjechałem tutaj pograć w kosza i rozpykać wszystkich w Inwazję, a nie mam jeszcze dowodu.
Czas przygotowań/Deck
Brak czasu na jakieś konkretniejsze rozkminianie decku i porządne testy zaowocował u mnie rozwiązaniem najprostszym z możliwych - wziąłem w garść jakieś stare decki Delfowe i Imperialne i wybrałem się na wycieczkę do Dashiego, gdzie w jego Depresji w krakowskim towarzystwie, próbowałem sobie przypomnieć o co w Inwazji chodzi..Generalnie oklep dostawałem od każdego i z każdej strony, więc nie rozstrzygnęło to wyboru decku. Jak zwykle zdecydowałem się na ten, który miał potencjał stać się bardziej upierdliwym - czyli okołoassaultowe Imperium z Volkmarem w roli głównej. Pozmieniałem kilka kart, potem pozmianiałem je ponownie - i tak - krążąc wokół własnej osi, uznałem, że to naprawdę nie ma większego znaczenia. :)
Piąteczek
To co ma znaczenie, to miłe spędzenie czasu w solidnej kompanii. Piątkowo ustawialiśmy się na kosza, którego nie praktykowałem o wielu lat - i jak się później okazało - nie należało tego zmieniać. W towarzystwie Drumdaara, Raskoksa i Kubali, a potem również Air Przema złapałem kilka razy kolkę i straciłem oddech w upokarzający sposób. Nic to. Pocieszenie przyszło na wioskowym grillu, gdzie Borin z Morphinem i Niedźwiedziami z Białegostoku wygrali już walkę o ogień, a Wilkoo z Mieloną dostarczyli własnoręcznie wyprodukowane pieczywo. Soon dojechała stolicznaja ekipa z Dyktą, Dexem i Nilisem - rozmowy o wszystkim i niczym przeciągnęły się do późnej godziny, a spadające jabczany z dwoma warkoczami jakoś specjalnie uwzięły się na Przema.Sobota
Wiecie, turniej jak turniej. 7 rund swissa i Top8. 42 osoby. stare rasy w podobnej ilości, nowe rasy z pojedynczymi chyba reprezentantami. Jest pro. Podbijamy Black Arrow Coachem, powitania, rejestracje i takie tam pierdoły. Morda się cieszy.Zdjęcie grupowe uczestników turnieju. |
Skończyłem na 9. miejscu tuż za Top8. Wynik lepszy o dwa miejsca niż w zeszłym roku, niby ludzi mniej, ale jakość się liczy przede wszystkim.
Pozmieniało się w trakcie - i finały z półfinałami rozgrywano również w sobotę. Sporo ciekawych gier. Epicka końcówka Kubali z Jaszczurem. Jednemu skończyły się karciochy, drugi został na jednej. 57 kart w decku robi różnicę :P Trzecie miejsce podzielone między Repka i Keila - bez bratobójczych bojów - szacuneczek Panowie!
Finał kręcił Czarny71, więc pewnie po latach w jakimś pay-per-view dostępny będzie :) Bezczelność Kubali pokonała szyderę SoSa. A ja przegrałem browara w zakładzie :) (pzdr Ptaszek!)
Mielona z Morphinem dzielą skórę na Niedźwiedziu (nie, nie chodzi o Virgo) |
Niedziela
Cięzko się wstaje w porannych godzinach. Ale trzeba dojechać, niby jakieś Top16 sezonu, i Kataklizm na horyzoncie, w salce obok Podbój rusza pełną parą.W Top 16 trafiam na Farbę - gra Chaosem, ja Delfami. Jest szybkie 1-1. Niby zaczynam, ale ręka zła; biorę mulligana i jest jeszcze gorzej. Rzucam na stół jakąś babinę z 2 w plecach i wiem, że Farba poszczuje mnie psem. No i zagryzł. Kundle miały chyba wścieklizne, bo przez kolejne kilka tur jedyną kartą, która doszła i mogłem wystawić były Pleasure Culty. Propsy dla Opsa. W plecy 2-1. Jak się później okazało Farba wygrał całość eventu, więc graty się należą tym bardziej.
Farba górą w T16 |
Przechodzę na Kataklizm - również powrocławskim deckiem - z jedną różnicą - Drumdaar kart nie dowiózł w porannym zamocie :) poklepaliśmy trochę i zabrakło pary, karcioszki nie podeszły w tempo kilka razy i mimo skutecznego trollingu w pierwszej rundzie, w kolejnych zabrakło szczęścia. Propsy dla Czarnego i Kubali za dobre rozkminianie. Ja skończyłem chyba na 4. miejscu.
Czarny vs Kubala |
Tym sposobem weekend z karciochami dobiegł końca, a nowym Mistrzem Polski zarówno w singlu jaki i multiplayerze został nieletni łobuz z Pomorza :)
Kubala
szacuneczek! należało Ci się za skilla, dobre rozkminy i lata świetlne w podróży po regionalsach! Gratulacje raz jeszcze!
Dzień po.
Kwestia życia i śmierci, w mojej opinii, nie ma większego znaczenia, ważniejsze wydaje się to z kim na tym grobie baluję. Ekipa była i jest, zaiste, zacna - i nie sposób wymieniać tutaj wszystkich po kolei. Zatem w ogóle i szczególe - dzięki dla wszystkich za przedni weekend i do szybkiego zobaczenia w tym czy innym uniwersum!peace