poniedziałek, 18 listopada 2013

Turniej 8.

Kurz już opadł na polach bitew naszego zeszłotygodniowego turnieju, pojawiły się wyniki - zatem updejt tabelek, achievów zrobiony. Wystartowałem ponownie z Imperium, w ramach niezrażania się do Niemców. Wynik średniawy 2-1-2, sporo kupy na startowych rękach, umiarkowane szczęście w rzucaniu kostką - nijak było:)

Z 14 osobową frekwencją, grało się sympatycznie, bo żaden Bye nie wisiał z kosą nad głową.
Pierwsza runda to spotkanie z Ulthuańcami Elessara, dzielnie dowodzonymi przez Ślepca.
W obu grach Eltharion pojawił się na stole, ale sympatyczne dziewczyny z sigmaryckiej bandy radziły sobie w miarę szybko. Niemniej w pierwszej grze szybko dostałem dwadzieścia kilka indirectów, i jedynie niemiecka gospodarka i wrzucanie dmg na chłopaków i dziewczyny pozwoliło przetrwać. A potem wszedł Cesarz. I zakończył męki swych poddanych. W drugiej grze KF pojawił się tylko chwilę po El'u (o ile dobrze pamiętam), no i generalnie jakoś fajnie podchodziło, zatem do przodu. 2-0.


Runda druga to powtórka z rozrywki (rozrywkę miał głównie ops:)) sprzed tygodnia. Czyli Niemce Dashiego. Tydzień temu kontrolowaliśmy się wzajemnie - kończąc na 1-1 i pasjansie w trzeciej partii. W tym było trochę inaczej, i śmiem twierdzić, że każda z partii rozstrzygała się w głównym stopniu w zasadzie już na starcie. Rzucamy kostkami (2k10) - remis, powtórka - Dashi z przodu. Patrzyłem z zawiścią jak Dashi wystawia z łapy chyba ze sześć kart dociągając w międzyczasie kolejnych kilka. Ja wyszedłem chyba z dwóch.. trochę słabo. Pomęczyliśmy się trochę i graliśmy drugą. Myślę, sobie nie ma totamto.. zaczynam, nie?;) wychodzę (po mulliganie) z 5 kart.. 4 misji i taksy. jakoś tak.. młotków zabrakło. Nie syciło wyraźnie (gorzej miałem chyba z Drumdaatorem:P) ale jeszcze powalczyłem. Po jakimś czasie prawie się odwinąłem, ale Oberst Dashimann dopalił. (bo prawie robi różnicę)

W trzeciej odsłonie trafiam na Yotankę, którego chaos zarastał chaszczami. Drewno, na drewnie składował dzielnie w Blasku Morrslieba, w oczekiwaniu na Wielkiego Ptaka, który (ponoć) tka los.
Jak tkał tak tkał. Trochę błędów opsa:/ i dwie gry wyciągnąłem. W środkowej dostałem po ryju unleashem, zresztą sam do pieca dołożyłem kilka sztuk Rodrikami - no ale cóż.. mniejsze zło miało być;) Thx dla opsa za nie granie w końcówce na czas. Bo czasu nam zostało niewiele, ale wlazł KF i ogniste dziołchy z Willem - do przodu. 2-1.

Zbliża się 4. runda i chcę grać z każdym oprócz Stacha, który pilotował swoje Imperium. Bo wiecie, ten Imperialny Stach, to ciężka przeszkoda jest. ok. Wylosowało Stacha. Scouting miałem dość słaby tego wieczoru, bo o tym, że ops z restrykcji wziął Verenę dowiedziałem się gdzieś w trzeciej turze. Czysty stół - nie wiem czemu byłem przekonany, że devki dowiozą mi Rodricy przeciwnika. Shit happens. W konsekwencji pierwsza w plecy.
W drugiej już coś tam kładłem:) i w bólach wyciągnąłem na remis, albo Stach poddał jak zrobiło się gorąco? nie pamiętam. Popykaliśmy jeszcze trzecią, ale zabrakło czasu. 1-1.

Przed ostatnią rundą nie jest źle. 2-1-1 i widoki na przyszłość świetlaną. Drumdaator przysiadł się ze swoim DestroInternational na orkowej stolicy. i skończyliśmy grę (w sensie obie) w niewiele chyba ponad 10 minut. Ja starty bez rewelacji, a cfaniak z naprzeciwka miał wszystko co potrzeba. Jak support to pillage. Jak Werner na snotach to lobber
- inne jednostki były niestety na bieżąco gwałcone przez zielone hordy... Snoty dziubały sswoje, a resztę dopalał międzynarodowy zestaw: Pająk, Szczur i Bloodek. Szybka gra. Żal ścisnął dupsona:)

Turniej fajny. Kolejny już soon, więc widzim się na miejscu. peace

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz