środa, 22 stycznia 2014

Trofeum Mareela - Turniej Regionalny.

W ostatni weekend na krakowskie ziemie zjechało się Inwazyjne Towarzystwo, by wziąć udział w turnieju regionalnym o Trofeum Mareela. Organizatorzy, nadając tę nazwę, chcieli uhonorować w ten sposób ważną dla naszego środowiska osobę,  która odeszła od nas w zeszłym roku - Adama "Mareela" Gołąba.


Choć połowa stycznia nie jest sprzyjającym czasem dla podróży, stawiło się na miejscu 39 uczestników, reprezentujących rozmaite ośrodki Inwazji w Polsce. Miejscem zmagań stał się nowo powstający lokal HEX, którego załoga sprawiła, że dwudniowe starcia przebiegły wygodnie i w sympatycznej atmosferze. Choć do oficjalnego otwarcia pozostaje jeszcze kilka chwil, potencjał miejsca jest ogromny, i ze swojej strony nie mogę się doczekać na start pierwszego w KRK lokalu dla graczy :) (Szczerze Wam kibicuję, żeby wszystko udało się doprowadzić do skutku!)

Turniej
Aż trzy z nowych ras nie znalazły swoich amatorów. Pojawiły się za to skaveny - po gdańskim sukcesie Tobola - w słusznej ilości. Ze starych ras najliczniej reprezentowane były Krasnale i Chaos. Śladowe ilości elfów dodawały kolorytu.:)
Destro w delikatnej przewadze.
Po siedmiu rundach fazy zasadniczej wyłoniono finałową ósemkę. Rozgrywane systemem pucharowym Top8 po kilku godzinach przyniosło ostateczne rozstrzygnięcie.

 




 Finałowe starcie.
Stach vs Virgo











 Gratulacje dla Virga, którego skaveńska horda kanalarzy poradziła sobie najlepiej. Stach i jego zielona zaraza zakończył turniej na drugim miejscu, ale trudno się dziwić, gdy w ostatniej grze turnieju wyszedł z devki :/ - Heroic Task w najważniejszej grze wieczoru w końcu dał o sobie znać. Na miejscu trzecim uplasował się brodaty Drumdaator, pokonując w grze o trzecie miejsce Raskoksa - podobnie jak zwycięzca - pilotującego Szczury.

O integracji i sympatycznej atmosferze można poczytać tutaj, ja z kolei pokrótce postaram się przedstawić swoje przygotowanie i gry na turnieju.

Deck / Piąteczek

Po czwartkowym failu na turnieju w GHC, wziąłem sobie do serca radę Boreasa jak budować grywalną talię:) - pozostając przy Imperialistach nawrzucałem kart do ekonomii, sypnąłem garść techów. i choć fundeckiem miało jakoś pójść.
 
 http://deckbox.org/sets/584296

Legenda
Podstawowym zamysłem było wykorzystanie Volkmara - chłopak jest moją ulubioną imperialną Legendą, choć słabszy Od Cesarza i Kurta - ma jedynie po jednym młotku na strefę - pozwala z zabawy w machanie jednostkami wyciągnąć nieco więcej. Nieźle sprawdza się na Darki i ich przewijanie, daje jakąś odpowiedź na Liber Mortis, w końcu jednostki opsa po zagraniu Called Backa czy Osterknachtów nie wracają na łapę, by ponownie mi zaszkodzić tylko chowają się gdzieś na spodzie decku.
Niby taki ponury, ale daje powody do radości czasami.
Jednostki
Milicja - standard
Huntsmeni - dwóch, więcej nie potrzeba było. głównie na start i lojalkę.
Knights Panther - utylizują kasiorę, nieźle startują, no i dopalają kiedy potrzeba.
Emperor's Chosen - defensywni herosi, boost ekonomiczny
Sons of Coin - tylko jedna sztuka, na start
Resupply Platoon - mają szwajcarskie korzenie, jeśli tylko są taksy - pieniędzy nie zabraknie Ci nigdy.
Osterknacht Elite - sympatyczne chłopaki; pod wodzą Volkmara psuli krew opsom, z call for reserves mocno przeszkadzają, w razie potrzeby wrócą swoją kopię, bądź Rodrykowych Łupieżców.
Rodrik's Raiders - wiadomo
Werner Ludenhof - sztuk jedna. chłopak jest jak złoto, wziąłem pod misję opsów - Snotlingi i Inkruzje - się sprawdził.
Wilhelm of the Osterknacht - sztuk dwie. Przesuwa co się da i psuje szyki wrogom, wyciąga cwaniaków z misji, albo wpycha tam grubasów jeśli o to nam chodzi. Równie elastyczny jak Werner, fajnie, że wrócił z restrykcji.

Psuj. Zazwyczaj jeśli chodzi o pomysły opsa.
Corb Polyborg - sztuka jedna. trza było brać dwóch. w zasadzie w każdej grze robił różnicę. seriously, gość jest prosem.

Wsparcia
Red Arrow Coach - bez taksówki nie wychodzę z domu. pod Pluton, Chosenów i co tam jest potrzebne w danym momencie. jak masz powóz, to Inkruzja nie będzie bolała.
The Emperor's Statue - sztuk dwie. na start, żeby odpalić misję. w midgamie i tak zejdą gdy zapraszam Corba.
The Imperial Zoo - kolejna studnia bez dna, masz kasę więc tym sympatyczniej.
Church of Sigmar - razy trzy. po ostatnich failach w krk, gdzie wszystko chowało się na spodzie, wrócił trzeci.

Misje
Hidden Operative - oczywista oczywistość
Recruiting for War - sztuk dwie. wystarcza, wsparć i tak nie mam za dużo, zawsze dają kartę i lojalkę.
Recon in Force - techowo:P nie ma tu problemów z dociągiem zazwyczaj, więc na wszelki wypadek, żeby się samemu nie przewinąć, bądź w sprzyjających warunkach dociągnąć jeszcze trzy karty. no i taki antyksiążkowy jest też;).  zagrało kilka razy.

Taktyki
Iron Discipline - no tak
Call for Reserves - pod elitę/rodryki/corba, w chwilach zwątpienia, żeby Werner wskoczył i opędzlował później Questy
Zawsze gra.
Called Back - sztuk dwie. pielgrzymka o niskim koszcie. z legendą to w ogóle. ulubionym celem zazwyczaj jakiś naładowany Prince/inny grubas.
Doubling of the Guard - jest Volkmar, jest trochę trzylojalkowych kart. jeden wystarczał.
Chain Lightning - sztuka jedna. głównie pod jakieś rushujące tałatajstwo. jak było na łapie to wchodziło. pewnie drugie też by weszło:/
Stalemate - jedna sztuka. to fun deck w końcu:) ładnie zawija naładowanego princa i milicję. grube szczury czy inne dwójki z jakimiś naszymi jednostkami.

A ku ku
Piątkowym wieczorem podbił na wieś Morphine, a chwilę później Borin - rozegrałem kilka partii, pozmieniałem kilka kart i tyle. czasu już nie było, a wypadało się jeszcze przespać przed sobotą.

Gry / Sobota

Po niechętnym przebudzeniu, dzięki wyrozumiałości siostry, zajechaliśmy karocą na miejsce trochę przed czasem. Udało się jeszcze zdobyć kawę, w teorii zatem wszystko było na miejscu.
Mimo drobnych niedogodności (yep - toaleta) turniej rozpoczął się bez większych poślizgów, zatem niepozostawało nic poza samą grą.

Runda 1 vs Szycha CH 2-0
Z Szychą miałem przyjemność zagrać na MPkach, polecam przeciwnika na przyszłość, jest sympatycznie i z wyzwaniem. Jako, że znaleźliśmy się w kameralnej salce z dala od cywilizacji, Szycha bezceremonialnie zaczął mnie napastować Daemon Princem z przyległościami.

Może i książę, ale bydlę brutalne.
 Traf chciał, że Called Backi/Elita podchodziły w odpowiednim momencie w pierwszej grze - wysyłając DP na rękę Szychy, gdyby nie to - byłoby szybko w plecy. W drugiej start miałem chyba niezły, Volkmar się pokazał i jakoś tak udało się opanować temat.. Pro atmosfera, ciekawe gry, się udało - do przodu.

Elita jak to elita.
Runda 2 vs Virgo "Najwolniejszy Szczur Ever" SKA 0-1
Białostocka klątwa dopadła mnie również na tym turnieju. Zarówno w Katowicach jak i na MPkach prześladował mnie ten najbardziej zielony z niedźwiedzi. Tym razem stawił się ze szczurzą zgrają - myślę sobie spoko- Skaveni, rush, będą szybkie gry, przynajmniej wyjdę zapalić.
Przyszły Champ zaczynał, więc pojechaliśmy z tematem. Gra rozwijała się nienajgorzej, o boleści przyprawiał mnie jedynie brak Call for Reserves i Rodrików, które gdzieś się pochowały (pierwszego zrzuciłem wcześnie pod doublinga). Plan był prosty - przyciąć cwaniakowi kingdoma i trzymać go na 2 zasobach. Dupa, supporty porozrastały się okropnie, Virgo kosił spore ilości mamony, a Rodrików jak nie było, tak nie było. W międzyczasie spłonęła jakaś strefa, więc musiałem podjąć jakieś działania zaczepne i spaliłem jemu w odwecie. Na koniec wlazł Corb, którego "Dyscyplina" pozwoliła na dopalenie experymentami szrotu i mojej drugiej strefy rzutem na taśmę, w następnej paliłem ja.:/ Gdyby nie wyszło była też spora szansa na przewinięcie łobuza. Wszystko byłoby ok, gdyby nie czas reakcji Mistrza:) (tego Ci nie zapomnę:P) Pierwsza gra zajęła nam 43 minuty. Doświadczenie w stallowaniu przyniosło efekt, dostałem w plecy. Virgo obiecał, że przynajmniej bucholce postara mi się poprawić. dzięki man!

Runda 3 vs Repek ORC 1-2
No szfook. Orki pod wodzą Repka zaczynały, i zaczynały w niezłym stylu. Generalnie nie lubię zielonych, dostaję od nich w prezencie jakiś obszarowy wpierdziel. Sekwencja wydarzeń w stylu rzyg, mały rzyg, mały rzyg, rzyg - się chyba przydarzyła. Grimgorem też oberwałem. Było źle. A najgorsze te snotasy, które obrabiały mnie z kasy. Jeśli dobrze pamiętam w trzeciej grze przez 4 pierwsze tury miałem chyba 4 kasy - w sumie. Dzięki! W grze "środkowej" jakoś podlazło i udało się zamknąć temat. Niewiele to pomogło. Podziękowałem za bęcki i na zupełnym już luzaku pomaszerowałem ku kolejnej rundzie.

Runda 4 vs Wilkoo DWA 2-0
Poza orkami najbardziej nie leżały mi Krasnale. Z Adamem znamy się chyba 17 lat więc spiny nie było. Mniej więcej wiedziałem czego się spodziewać - co zresztą wcale nie napawało mnie optymizmem. W piewszej grze nieźle wystartował, ale moje Niemcy nie pozostały długo w tyle. Pluton robił kasę z Chosenami skaczącymi, Rodriki przeszkadzały jak mogły. Wyszedł też Corb, który przytrzymał w Barakach Tunelarzy, żeby te standy na koksów za łatwo nie chodziły. Rozbudowa trwa i wiem, że będzie ciężko - ops ma 3x tunele i zasyssa karciochy, wiem, że się zmajlajfuje na potęgę - pozostaje zatem jedna jedyna opcja - zaprosimy Wilhelma do tańca i przewiniemy brodatych.

Jest moc!
Soon na stół weszło dwóch Serpent Slayerów - jadą mnie w questa "za 22" - pomachałem osterknachtami, called backiem i przetrzymałem turę. wchodzą znowu, coś wpuściłem i w swojej wpycham grubasów do questa, w międzyczasie przypiekając battla. w kluczowym momencie poszedł Stalemate na Wilhelma i serpenta:P Mając 6/7 dociągu Wilkoo mimo, że rozwalał co mógł w swoim queście nie dał rady odkręcić już tematu. Jest do przodu!
W drugiej opsowi nie podeszło, ja przyfarciłem, zrobił się porno start i udało się, mimo dłuugiej pierwszej gry, dopalić na czas. Panthery podołały:)

Runda 5 vs Szymuss CHA 2-0
Z Szymussem gramy ostatnio w zasadzie co tydzień, więc wiedziałem co w tej niewysokiej trawie piszczy. W czwartek na lokalnym pojechał mnie kosmicznie, w czym nie pomogły chowające się dyscypliny i kościoły. Tym razem strony się odwróciły - udało się przytrzymać chłopaka w ryzach mimo agresji Sigvalda z resztą tałatajstwa. Choseni w odpowiednim momencie reagowali, dyscyplina i kościoły były na miejscu, a kiedy ops miał już górę devek na stole pojawiał się chyba MVP moich gier z Chaosem (zagrał też zarówno z Szychą jak i z Jaszczurem) Corb Polyborg - skandujący "Unleashig the Spell". I góra devek na marne. kinda sweet.
Zna się na rzeczy.
Obie gry dość podobne, podnoszenie w górę serca/Daemon Princów Elitami, Called Backiem czy Stalematowanie Milicjantami było sympatyczne. Dzięki za grę ziom. W czwartek pewnie będzie Twoje:)

Runda 6 vs Jaszczur CHA 2-1
Gwiazda sceny po drugiej stronie stołu mogłaby zmrozić, ale całe szczęście wypadło nam usiąść przy kominkowym stole. Chaośnictwo w miarę dobrze trawiłem tego dnia, scouting również zadziałał i dostałem jakiś przeciek, że mogę się spodziewać Kairosa.

Kraaa, kraaa.
 No ok, nie boli tak bardzo. Po pokazie siły na stoliku obok w rundzie poprzedniej - Morphine miał swoją stolicę i chyba trzy misje chaosu na stole;) myślałem, że pójdzie gorzej. Ale podchodziło. Przyszły kościoły, misje i plutony. Wkrótce potem dojechali Wybrańcy koszący Kairosa, Stalemate chyba znowu wszedł w relacji Milicja/DP, a Wilhelm wyrzucał łobuzów questujących do przodu. No i ten Corb jeszcze. Z Unleashem na ustach. Zadziałało. W środkowej grze z kolei zostałem chyba ordynarnie obity, tam to przynajmniej kojarzę. Miła atmosfera. Się udało. Dzięki za grę.

Runda 7 vs Stach ORC 1-2
Gram po raz drugi z krakowskimi orkami. Po raz drugi nie zaczynam. Ze Stachem , którego heroic taskowego Wurzagha raczej znam, i nie kojarzy mi się to przyjemnie.
Nie lubimy się.
Trochę nie podchodziło i ciężko się było wyrwać w pierwszej i trzeciej grze do przodu. Standard zielonych - rzyg, mały rzyg, pac, pac. Oczytana legenda i smutno tak jakoś. Udało się urwać jedynie grę środkową, w której to Stacha chyba poniosło. Zupełnie niepotrzebnie wprowadził Wurziegho na stół - co dało mi nieco więcej czasu, i doprowadziło do samoprzewinięcia.
Nie miałem wiele do powiedzenia niestety, z zielonymi trochę tak jest:/ trudno.

Z wynikiem 4-0-3 i napakowanymi bucholcami skończyłem na 12 miejscu. Jak na fundeck - jest zadowolenie:)
Przegrałem dwa razy z zielonymi i raz z wolnymi szczurami, gdzie myślę była szansa powalczyć. Pocisnąłem wszystkie trzy chaosy na swojej drodze i jedne dwarfy. Nie było źle.
Sprawdził się Corb, który na równi z taksówkami pozwalał wyjść z czarnej..
Dzięki wszystkim za turniej sobotni i ten kataklizmowy również, i poturniejowe zmagania z rzeczywistością. :)
Do zobaczenia soon, jeśli realia pozwolą to w stolicy:) peace

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz