piątek, 28 lutego 2014

Turniej 8. - Fat Rat.

Wczorajszy Tłusty Czwartek w GHC prawdopodobnie rozstrzygnął kwestię Zwycięzcy IX ligi krakowskiej. Obżarci pączkami daliśmy się sponiewierać przez naszego naczelnego Ratmana, który poobgryzał nas z tłustych punktów zgarniając niemalże całą stawkę :)


Mimo, że lista obecności była w tym tygodniu nieco krótsza niż zazwyczaj - i przyszedł ten cwaniak  BYE - turniej był zwyczajowo ciekawy i stawiający sporo wyzwań. Jak już wspomniałem wcześniej Raskoks bezwstydnie wygrał turniej (propsy mate!) z Keilem tuż za plecami. Mi udało się przysiąść na najniższym miejscu podium - sporo szczęścia, choć trza przyznać, że talia w miarę dobrze chodziła. Grupa pościgowa (Borin, Stach i Drumdaar) skończyła w środku tabeli i szanse na dogonienie Lidera przed końcem ligi drastycznie zmalały.
Lider.
 Zgodnie z planem przylazłem z Mroczniakami na discardzie łapy - ze zmianami w stosunku do ostatnich spotkań. Wyleciało z decku blisko 10 kart, bez hejtów, chillwindów i innego tałatajstwa. Pojawił się przewidywany Bloodlust (głównie w perspektywie Chaosu).
Trza było posłuchać Wujka Dobra Rada (Przemo) i wziąć przynajmniej jedną mapę do decku ;) zagrałoby w finałowej rundzie na bank:P

Runda I vs BYE
Jak Bye to w pierwszej rundzie :P 3 punkty do ligi za darmo. Pierwszy w tej lidze bye dla mnie. Mam nadzieję, że ostatni. Ochlałem się wody po Pączysławie, dym w plenerze i pobieżny scouting przed kolejną rundą.

I'm coming for you!
Runda II vs Drumdaar HE 1-1
Pan Trener przyszedł z Ulthuańcami "bocznymi", które bolały mnie przez kilka ostatnich spotkań. A to niefortunny dociąg, a to nietrafiony odrzut - tak bywało dotąd. Mimo względnej biedy w obu startach, wcześnie pojawiały się Wieże Korsarzy - pomagało to rozpocząć kontrolowany przez odrzut łapy zrzut decku, w czym wyraźnie pomagał mi Drumdaator - zasysając pierdylion kart. Było mega blisko w pierwszym starciu, niemniej udało się długouczych przewinąć w samą porę. W drugiej potyczce zabrakło nieco szczęścia w dociągu i ST w kluczowym momencie. Dopały zrobiły swoje i już nic nie mogło mnie uratować. Zaczęliśmy trzecią i niewiele zabrakło do końca. Pewnie byłoby w plecy, ale czas był dosyć łaskawy i przeżyłem z remisem. Kluczowe w rozgrywce były spadające z decku/ręki karty - w końcu trochę Asuryanów, Wiatrów i innego badziejstwa nie trafiło we mnie, tylko do discardu. Miła odmiana.

Dali sobie po razie.
Runda III vs Stach UND 2-0
Ze Stachem również wcześnie na stół trafiały CT. Starty były raczej nie najgorsze, a odrzut z łapy zaczął się stosunkowo wcześnie. Pomimo BDKów siejących popłoch wśród moich załogantów, udało się przewinąć Stacha tak w sam raz - zostawiając mu tyle kart na ręce ile potrzeba. Druga gra chyba jeszcze lepiej dla mnie się ułożyła. Wszystko w zasadzie podchodziło tak jak powinno i nie było powodu do narzekania. Stach - przyznać trzeba - miał też sporo pecha - dwie pod rząd Inwokacje Nehekha nie przyniosły nic. Poza porażką:/ Gratsy dla opsa za ogarnięcie wszystkich już ras turniejowo - teraz pozostaje jedynie zabrać się za okołowarszawskie przygotowania.

Miejscówka na Regio w Sylvanii.
Runda IV vs Borin WE 2-0
Familijne spotkanie. Brodata wersja leśniaków potrafi napędzić stracha, ale mimo wszelkich starań problemy z lojalnością pozostają. Generalnie nie miałem na co narzekać, mimo wczesnych pielgrzymek, demolek i innych trickyshitów udawało się pozostać w grze. Odrobina cierpliwości, możliwa dzięki komfortowym Kultom Rozkoszy, pozwalała na nienerwowe rozwijanie maszynerii zniszczenia. Infiltracja sił przeciwnika i nasza propaganda strzaskała myśli komu potrzeba, zazdrosne oczy zwrócone w stronę lasu przechylały szalę na moją korzyść w krytycznych momentach. Czarodziejki zrobiły swoje dopalając zadrzewione strefy przeciwnika. W grze drugiej też było dobrze - dużo przeszkadzania, sporo odrzutu, w finalnym momencie - bo czas już się kończył - Maniek pojawił się z gościnnym występem. Jest ok.

Really?
Runda V vs Raskoks SKA 1-1
Często się ostatnio widzimy :) i za każdym razem robię co mogę, żeby pourywać punkty. Mimo, że rywal zasaidał do stolika z bilansem 4-0-0 , a w małych grach 8/0, liczyłem na wina :P
Co jak co ale Darki muszą sobie radzić ze Szczurami, no bo jak to.. Wszystko byłoby cudnie gdyby moja restrykcja pojawiła się choć raz na stole. O ile Hekatron pojawiał się wcześnie i bankowo, o tyle PC nie chciały ani razu. (Mapa sugerowana przez Przema - pozmieniałaby pewnie sporo) O grach pisał też Raskoks na forum więc wiele nie dodam. Bloodlusty punktowo traktowane ratowały mi dupę i spokój ducha, zasadzki moje zniechęcały do działania - udało się kilka razy przetracić gryzoniom kręgosłupy - lecz o kilka razy za mało. Przegrana gra - to moment. rachu ciachu i do piachu. W ostatniej już sę w sumie witałem z gąską. Miałem same dobro na łapie - szkoda, że skończył się czas - ale odkuję się nstępnym razem ;)

Don't disturb the beast.
Turniej na propsie, miejsce na propsie, gra z jakby mniejszą ilością błędów - ale jednak były. Deck w miarę chodzi, wrzucę pewnie po zmianach za tydzień. Jeszcze raz muszę przymęczyć Ociemniałymi. Czekam na następny tydzień. peace



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz